Gdy wstępnie odpowiedziałem sobie na najważniejsze pytania dotyczące funkcji systemu, rozrysowałem w pomieszczeniach rozmieszczenie zakończeń kabli. Określiłem gdzie mają być łączniki ścienne, gdzie gniazdka elektryczne, sieciowe, TV. Zdefiniowałem które obwody świateł mają działać niezależnie, które gniazdka można grupować. W ten sposób powstał projekt, który, choć trącił amatorszczyzną, wystarczył elektrykowi, by należycie pociągnąć kable:
Wszystkie kable zasilające grupy gniazdek i świateł schodzić się miały w piwnicy w miejscu szafy sterowniczej. Grubość kabla została dobrana wg oczekiwanego obciążenia. W przypadku obwodów sterujących, czyli tych, które biegną od włączników ściennych do sterownika, zdecydowałem się na zwykłą komputerową skrętkę. Przekonała mnie liczba kabli (4 pary! Ileż możliwości późniejszej rozbudowy…) a także niska cena(!!). W efekcie w każdej puszcze łączników ściennych drzemał kabel ‘komputerowy’, skazując mnie ostatecznie na instalację ‘inteligentną’. Bez sterownika nie można już zapalić światła…
Czemu układ ‘promienisty’ tzn. taki, w którym wszystkie przewody wejść łączą się bezpośrednio ze sterownikiem? Układ ten wydał mi się bardziej uniwersalny, wiedziałem, że pasować będzie do każdego sterownika PLC, umożliwia zastosowanie dowolnych łączników ściennych bez konieczności adresowania/identyfikacji, jest też dużo szybszy. Systemy, które miałem okazję zobaczyć, w których wejścia spięte były jednym kablem, a identyfikacja wejść dokonywana była przez proste chipy, cechował spory lag. Mnie takie opóźnienie złości. Wydaje mi się też, że układ promienisty jest bezpieczniejszy – przerwanie któregokolwiek z kabli nie ogranicza działania reszty instalacji. Czy argumentem może być cena? Nie wiem… Czy dodatkowe metry skrętki po 40 gr/m kosztują więcej niż identyfikatory?